sobota, 23 lutego 2013

30. Rozdział dwudziesty ósmy

   * Perspektywa Izy.

    Pojechaliśmy z Dominiką do szpitala. Niall się wcale nie odzywał. Był strasznie przybity. Nie dziwie mu się... Mam ochote mu walnąć w łeb ...

Niall: Auaaa!
Ja: Za Dosię!

   Siedzimy juz pod salą Dominiki. Nie mozna jej narazie odwiedzić bo robia jakies badania. Wiec jestesmy w trojke.

Harry : Jak mogłes Niall?

    Nie odezwał się

Ja: Wiesz przez co ona przeszła?
Niall : Ja... Nie wiem
Harry : Dlaczego wyjechałeś?
Niall :  Bo to była wielka pomyłka... Myślałem, że kocha Justina, ale nie chciała zranić mnie. Po prostu miałem nadzieje, że będzie jej łatwiej. Nie sądziłem, że to się stanie.

     Miał łzy w oczach.

Ja: Wiesz co ci Justin chce zrobić?
Niall: Nie chce wiedziec, ale wiem! To moja wina... Ja ją kocham odkąd ja zobaczyłem.
Harry : Jest na ciebie wściekła ... A Louis chyba jeszcze bardziej. Powiedział , że będziesz spał na kanapie jak tylko wrócisz...

    Załamany złapał się za głowę.

Niall : Muszę to naprawić.

   Ktoś wyszedł z sali Dominiki.

Ja: Doktorze czy ona sie czuje dobrze?
D: Jej stan jest stabilny. Pobędzie tu kilka dni. Jednak musicie ja zmusic do jedzenia ... Jeśli przez miesiąc jej się nie polepszy to jest nawet szansa na zatrzymanie pracy serca i możliwość śmierci .

   Niall na tą informacje wzdrygnął.

Niall :czy... Mozna ją odwiedzić?
D: Tak. Mozecie wejsc.

   * Perspektywa Dominiki.

  Obudziłam się w łóżku szpitalnym . Głowa mnie troche bolała, ale dało się wytrzymać. Spojrzałam na otwierające się drzwi i zobaczyłam Izę i Harrego. Weszli do sali i się do mnie uśmiechnęli.

Ja: Ej... Co się stało? Miała dziwny sen.

   Odwrócili wzrok na drzwi. Ja tez na nie spojrzałam i zobaczyłam tam blondyna...
Patrzył na mnie ze smutkiem. Byłam na niego zła, ale jednocześnie szczęsliwa , że wrócił .
Usiadł obok mnie i złapał za rękę.

Niall : Przepraszam...

    Wytarłam ręką jego łze cieknącą po policzku i Uśmiechnęłam się lekko do niego.

Niall : Kocham cię... Najbardziej na świecie cię kocham i już nigdy nie opuszcze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz